Visitors Historia pewnych barw – opowieść oparta na faktach!

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce… miała miejsce pewna historia. Otóż pewna grupa ludzi, która nie wiedzieć czemu czciła literę “L” stworzyła sztandar o nazwie VISITORS. Wspomniała na owym płótnie o tym, że kocha te barwy i klub i że generalnie jest wszędzie. Będąc nadzwyczaj pewnymi siebie jeździli z tym sztandarem w te rejony, które zamieszkiwane były przez przychylne im grupy oraz tam, gdzie za nimi delikatnie mówiąc nie przepadano. Dokładnie takimi uczuciami, których za przychylne uznać nie można obdarzono ich w centralnej części. Na tych terenach niepodzielnie panowali czerwono-biało-czerwoni rebelianci…

Podczas jednej ze swych wypraw pucharowych na północ galaktyki, Ci jak to sami siebie określają „najlepsi z najlepszych” byli tak pewni swej wielkości, że zapomnieli o podstawowych prawidłach jakie rządzą w kibicowskim, galaktycznym świecie. Jednym z tych praw jest to, aby bez względu na miejsce, czas i okoliczności mieć zawsze oczy dookoła głowy i przede wszystkim bronić i strzec swoich barw oraz sztandarów. Legioniści o tym zapomnieli, co skrzętnie wykorzystała tropiąca ekipa czerwono-biało-czerwonych zwących się WIDZEW. Płótno zostało przejęte przez odwiecznego wroga i znalazło się w rękach WIDZEWIAKÓW. Wpierw flaga w ich barwach „do góry kołami” zawisła na stadionie zdobywców. Następnie przy okazji spotkania ligowego na terenie rozgromionych zaprezentowana została oprawa z pasów materiału już w czerwonych widzewskich barwach. Powstała też flaga, vlepki oraz szale, które podczas wojaży dumnie prezentowane są do dziś na obiektach gospodarzy.









Podziel się!
  • Facebook
  • Blip
  • Drukuj
  • email
  • Śledzik
  • RSS
  • Wykop
  • Twitter
  • Dodaj do ulubionych
  • Google Bookmarks
  • PDF